Zgubne przyjemności oswajania pingwina, czyli słowo o masturbacji
Zabobony wiecznie żywe
Był młody i przystojny. Był nadzieją matki...
Wśród wielu zwyczajów seksualnych człowieka, chyba żaden nie obrósł taką ilością mitów i przesądów, jak masturbacja. Co ciekawe, większość spośród owych przesądów koncentruje się na opisie rozmaitych koszmarnych chorób i nieprzyjemności, które z cała pewnością, po niedługim czasie, spadną niczym plagi egipskie na wszystkich mających problem z utrzymaniem "rączek na kołderce".
Repertuar strasznych rzeczy mogących przydarzyć się młodym onanistom jest bogaty. Chyba każdy z nas zetknął się z poglądem, upowszechnianym głownie przez babcie i ciotki, że masturbacja prowadzi do ślepoty. Powszechne są również opinie, że jeśli będziemy zabawiać się sami ze sobą, to w szybkim tempie wyłysiejemy (ale za to wyrosną nam włosy na dłoniach), nasze ciało pokryje się krostami, na plecach wyrośnie nam garb, a mężczyznom, jeśli będą robić to dostatecznie często, skończy się sperma i już nigdy nie będą mogli mieć dzieci. Skurczą im się również jądra, członek, a młodzi chłopcy przestaną rosnąć. Wyobraźmy sobie teraz nastolatka, który usłyszy coś takiego od troskliwej cioci, albo od kolegi na długiej przerwie. Prawdopodobnie solidnie się wystraszy, a kto wie, może nawet zostanie mu na dłużej jakiś uraz psychiczny. Na pewno mógłby się przerazić, gdyby przeczytał do tego coś w rodzaju NINIEJSZEJ PUBLIKACJI, wydanej w 1844 roku w Paryżu.
Co najśmieszniejsze, tak naprawdę nie ma on się czego obawiać, gdyż wszystkie wymienione powyżej straszliwe konsekwencje onanizmu to kompletne banialuki, zabobony dawno wyśmiane przez nowożytną naukę. Swoje źródło maja najprawdopodobniej w XVIII - XIX wieku, kiedy to wielu naukowców zaczęło łączyć samogwałt z chorobami, zarówno fizycznymi, jak i psychicznymi. Był pomiędzy nimi również pewien wynalazca płatków śniadaniowych. Ale o tym później.
Onan i inni
Można śmiało powiedzieć, że historia onanizmu jest równie stara jak historia człowieka. A nawet starsza, gdyż zwyczaj ten nieobcy jest także na przykład małpom człekokształtnym. Samo słowo "onanizm" pochodzi z tradycji judeochrześcijańskiej, od postaci biblijnego Onana, bohatera trzydziestego ósmego rozdziału Księgi Rodzaju. Mężczyzna ten zgodnie ze starożytnym prawem lewiratu miał obowiązek współżyć z wdową po swoim bracie, a dzieci zrodzone z takiego związku uznawane powszechnie były za potomstwo zmarłego. Onan sprzeciwił się temu i "tracił z siebie nasienie na ziemię", za co został uśmiercony przez samego Boga.
Jednak nie wszystkie religie jednoznacznie potępiały praktyki onanistyczne. Pochodzący z mitologii sumeryjskiej bóg Enki nie unikał sprawiania sobie przyjemności. Pewnego razu, gdy oddawał się masturbacji, z jego członka nasienie trysnęło szczególnie obficie, wypełniając swoją objętością koryto rzeki Tygrys. Powinniśmy zatem dwa razy się zastanowić, gdyby kiedyś przyszło nam tam się kąpać.
Onanizm był otoczony szczególną czcią w dawnym Egipcie, a miało to związek z kultem Atuma, boga słońca, który w taki właśnie sposób stworzył pierwszą parę ludzi, kobietę i mężczyznę. Zresztą, jeśli chodzi o Atuma, to sprawa jest trochę skomplikowana, bo według ówczesnych wierzeń stworzył on nawet siebie samego.
Pod karą śmierci
Wspomnieliśmy wyżej, iż tradycja judeochrześcijańska potępiała samogwałt i na przykładzie Onana pokazywała, iż ów nawyk jest niemile widziany przez Boga, surowo karzącego za taki wybryk niepokornego wyznawcę. Według wielu badaczy cała krytyka masturbacji i jej negatywna percepcja społeczna są prawdopodobnie związane z atawistycznym instynktem przetrwania.
Mówiąc prościej: człowiek już dawno zdał sobie sprawę, że w grupie ma się większe szanse na przetrwanie w niesprzyjających okolicznościach. Ludzie od zawsze organizowali się we wspólnoty, plemiona, gdyż w ten sposób mogli łatwiej zdobywać pożywienie oraz bronić się przed drapieżnikami i wrogo nastawionymi sąsiadami. Siła danego plemiona tkwiła w jego liczebności. Dlatego też, aż do czasów dzisiejszych, wszystkie formy aktywności seksualnej nie prowadzące do prokreacji, są poddawane krytyce, są czymś podejrzanym w sensie społecznym.
Jeszcze nie tak dawno, w niektórych europejskich państwach, a więc w kręgu kultury zachodniej, stosunek analny karany był śmiercią. Taki rodzaj współżycia, podobnie jak masturbacja, nie prowadzi przecież do posiadania potomstwa. W XVIII wieku we Francji, libertyni ryzykowali własną głową oddając się tej zakazanej przyjemności. Do dzisiaj, w róznych środowiskach, krytykowane są środki antykoncepcyjne i homoseksualizm, jako zagrożenia dla podstawowej funkcji społecznej - rozmnażania się.
Czujne oko Rzymianina
Ale przeciwko onanizmowi od dawna wysuwane są argumenty natury stricte medycznej. Od wieków znachorzy i medycy wszelakiej maści podnoszą krzyk o fatalnych skutkach tego wstydliwego nałogu. Na przykład Galen, swoją droga wybitny rzymski lekarz greckiego pochodzenia, żyjący w drugim wieku naszej ery, był zdania, że masturbacja prowadzi do ogólnego osłabienia ciała i umysłu oraz wielu innych dolegliwości, mających dokuczać onanistom aż do grobowej deski. Zalecał uważne obserwowanie młodych chłopców, nie spuszczanie z nich oka w dzień ani w nocy, aby nie mogli skrycie uprawiać zgubnej praktyki.
Szczególne zasługi w zwalczaniu onanizmu i tworzeniu rozmaitych bredni na jego temat mają stulecia XVIII i XIX. Pojawiło się wówczas wielu naukowców, lekarzy, duchownych i filozofów święcie przekonanych, że samogwałt jest przyczyną chorób umysłowych, epilepsji, zaburzeń słuchu i wzroku, opóźnień w rozwoju oraz kilkudziesięciu innych, bardziej lub mniej poważnych schorzeń. Przykładem na to może być wyżej wspomniana broszura.
Sympatyczny pan doktor
Warto wspomnieć w tym miejscu postać Amerykanina Johna Harveya Kelloga, doktora medycyny, zawziętego propagatora wegetarianizmu i wynalazcę sprzedawanych do dzisiaj płatków kukurydzianych. Kellogg słynny był ze swoich prac dotyczących szkodliwości masturbacji. Propagował dość radykalne metody oduczania dzieci tego zwyczaju. Młodych chłopców zalecał obrzezać, nie stosując przy tym żadnego znieczulenia, aby odczuli to jako dotkliwą karę za niestosowne zachowanie. Po takim zabiegu, twierdził Kellogg, młodzieniec przez kilka tygodni nie będzie w stanie dotykać swoich genitaliów, a więc istnieje duża szansa, że pacjent do szkodliwego nawyku nie powróci. Dla dziewczynek nasz sympatyczny doktor o wyglądzie dobrotliwego wujka miał inne rozwiązanie - nacieranie łechtaczki kwasem karbolowym.
No comments:
Post a Comment